Recenzje – lipiec
KWIECIEŃ 2024
Książka: "Zielone martensy"

Joanna Jagiełło
Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa
WIEK: 14+

zielone-martensyFeliks, Opta, a tak naprawdę Otylia, to gimnazjaliści wyróżniający się na tle swoich koleżanek i kolegów. Czym? Bo jeśli słyszymy, że ktoś czymś się wyodrębnia, to przychodzą nam na myśl markowe ubrania, niebanalny styl, wysportowana sylwetka, ponadprzeciętna inteligencja. Jednak w przypadku bohaterów nic z tych rzeczy nie ma odniesienia.
Oni odbiegają od innych, ale zupełnie z innych powodów. Feliks to oferma sportowa. Opta zaś wyróżnia się tuszą i kolorowymi ubraniami. Tak jak odstają od innych, tak sami mają sporo cech wspólnych. Wychowują się w niepełnych rodzinach. Ojciec chłopaka przestał interesować się swoimi bliskimi, a mama dziewczyny zmarła. Feliks ma dość ciężką sytuację, bo jego mama wyjechała do Niemiec pracować i rzadko ich odwiedza. Młodsza siostra osiągnęła etap buntu i negacji, a przy tym imponują jej “puste” koleżanki. Ta fascynacja miała swoje dalsze prawie że tragiczne dla Wiki konsekwencje. Babcia, która trzymała wszystko w ręku poważnie zachorowała, toteż odpowiedzialność za całą rodzinę spadła na wątłe barki chłopca. Opta może nie ma aż tak trudnej sytuacji, ale bardzo tęskni za mamą i martwi się o tatę, który raz za razem niefortunnie lokuje uczucia w kolejnych wybrankach serca.
Feliks i Opta jako życiowi autsajderzy zaprzyjaźnili się, wspierali aż połączyło ich piękne uczucie. I można im tylko kibicować.
W książce ukazane są zmagania współczesnych nastolatków. Utwór pokazuje, że ich życie nie jest bezproblemowe czy sielankowe. Bohaterowie muszą zmagać się z trudnościami nierzadko ogromnymi.
Autorka nie ustrzegła się przed uproszczeniami. Zupełnie nieprawdopodobne są dwa wątki, potraktowane z dużą dozą naiwności. Pierwszy dotyczy Wiki i jej znajomości z poznanym w internecie “kolegą”, który okazał się nie tym, za kogo się podawał. Zdaję sobie sprawę, że celem tego zagadnienia było ostrzeżenie przed pochopnym zawieraniem takich znajomości, bo może mieć to tragiczne skutki. Jednak ten temat został przedstawiony infantylnie. A nawet niefrasobliwie. Bo może uśpić to ostrożność nastolatków, bo przecież wszystko dla bohaterki skończyło się pomyślnie, więc nie mam się czym martwić w moim realnym świecie, jeśli spotka mnie to samo co Wikę. To zagadnienie można by potraktować jako materiał na osobną powieść. No i jeszcze drugi, też nieprawdopodobny wątek. Chociaż sympatyczny, bo dotyczy odnalezionej po latach pierwszej miłości.
Książka napisana jest sprawnie i pomimo tych dwóch wpadek nie nudzi czytelnika.

Książka: "Prawo pierwszych połączeń"

Agnieszka Tomczyszyn
Wydawnictwo MG, Warszawa
Wiek: 15+

prawo-pierwszych-polaczenWakacje dla uczniów to długo, bo aż przez dziesięć miesięcy, wyczekiwany czas. Wtedy wszyscy, no prawie wszyscy, myślą o nicnierobieniu, po prostu wypoczywaniu. No może w grę wchodzić wyjazd w ciekawe miejsca, nawet może być z rodzicami jeśli tereny są super atrakcyjne. Ewentualnie wyjazdy na obozy sportowe czy harcerskie. Ale na obóz językowy – to już lekka przesada. Bo czas letni przeznaczony jest na odpoczynek, a nie po to, żeby się uczyć.
Toteż z dużą niechęcią bohater książki Jonasz Polak pojechał na obóz z języka angielskiego. Jedynym plusem było miejsce, a mianowicie Korsyka. Jonasz to świeżo upieczony licealista. Dziecko rodziców-humanistów, którzy na cześć poety Jonasza Kofty nadali takie samo imię swojemu synowi, który co tu dużo mówić nie podzielał entuzjazmu rodziców w tej kwestii. Chłopak był miłośnikiem gry komputerowej i muzyki rockowej. Te pasje z pełnym zaangażowaniem realizował przy pomocy swoich kolegów, Rudego i Benka. To znaczy wspólnie grali na komputerze i założyli zespół garażowy.
Jonasz nie przypuszczał nawet, że dwutygodniowy pobyt odmieni jego życie. Już w autokarze, bo takim właśnie środkiem lokomocji w wersji ekonomicznej podróżował, poznał Laurę, Bean czyli Małgosię i Ariela – ludzi, którzy wywarli na niego wpływ. Laura była to dziewczyna o długich pięknych kasztanowych włosach, brązowych roześmianych oczach, zniewalającym uśmiechu. Zawsze miała przemyślenia na każdy temat. Nie trzeba się zatem specjalnie domyślać, że wpadła w oko Jonaszowi. Uwielbiała malarstwo Vincentego van Gogha. Sama też uczęszczała do liceum plastycznego i szykowała się do wyjazdu do Arles, żeby tam podjąć kurs fotografii.
Bean, koleżanka Laury z liceum plastycznego, była drobną lekko piegowatą brunetką z długą grzywką sięgającą niemal oczu, a jej ładny uśmiech prostowany był za pomocą aparatu ortodontycznego.
Ariel to chłopak, który z inicjatywy rodziców każde wakacje spędzał na rozmaitych obozach. Ale taką formą wypoczynku był już mocno znudzony.
Największy wpływa na Jonasza miała Laura. Był oczarowany nie tylko jej urodą, ale też niezależnością dziewczyny. Była osobą, która nie rozczulała się ani nad sobą, ani też nad innymi. Miała bardzo silną osobowość, co wynikać mogło poniekąd z jej smutnej przeszłości. Miała swoją listę spraw, które chciała zrealizować przed skończeniem dwudziestu pięciu lat. Bo jak mówiła, nie można czekać za spełnianiem marzeń, gdyż nie wiadomo, co los postawi jej na drodze. Człowiek, który realizuje marzenia, zmienia się, staje się odważniejszy i pewniejszy siebie. Błędem jest biernie marzyć. Stąd jej pomysł na wyjazd do Arles, z którego nie zrezygnowała, mając świadomość, że Jonasz darzy ją nie tylko przyjaźnią. Zresztą wyjazd Laury, wbrew pozorom, wpłynął korzystnie na Jonasza. Oczywiście na początku bardzo przeżywał rozstanie. Chłopak jednak zrozumiał, że ma w ręku swoje życie. Powinien podejmować decyzje, realizować plany, pokonywać trudności. I tak też się działo. W czym niestrudzenie pomagała mu Bean.
Może się wydawać, że Laura to okrutna dziewczyna, egoistka, która porzuciła zakochanego w niej chłopaka. Jednak przyjaźń polega na wydobywaniu z człowieka jego najlepszych cech, zachęcaniu go do działania, rozwijania jego talentów, a nie tylko do biernego przy kimś trwania. Bo w życiu, jak mówiła Laura, ważne jest prawo pierwszych połączeń, gdyż “z pierwszymi doświadczeniami wiążą się bardzo silne emocje i bardzo mocno zapisują się w pamięci”.
I jeszcze jedna istotna sprawa, na którą warto zwrócić uwagę. A mianowicie, trzeba sobie zadać pytanie, nie tylko po co uczę się języków obcych, ale i w jaki sposób. Bo bardzo dobra ich znajomość daje człowiekowi poczucie niezależności. Nie warto odkładać nauki na później, bo nigdy nie wiemy, kiedy odbędzie się ta ważna dla nas rozmowa.
Książka ukazuje nastolatków, życie których nie składa się tylko z beztroskich chwil. Zmagają się oni z różnymi problemami. Bean to eurosierota, Ariel żyje według marzeń i planów swoich rodziców. Jonasz do pewnego czasu skupiał się na snuciu planów, a bał się podjąć ich realizacji. Nawet Laura, która wydaje się osobą twardo stąpającą po ziemi, musi się uporać z traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa. Są też i inni bohaterowie, których życie nie rozpieszcza. Ale pozytywne jest to, że podejmują działania, nie tkwią w bezwładzie.
Przyznam szczerze, że kiedy wzięłam do rąk książkę pani Agnieszki Tomczyszyn nie byłam specjalnie zachwycona. Dlaczego? Przede wszystkim nie przypadła mi do gustu strona graficzna – ilustracja na okładce tytułowej utrzymana jest przede wszystkim w ciemnych barwach. Nie nastroiło mnie to optymistycznie. Ale też jest to ważne spostrzeżenie, aby niczego nie oceniać po pozorach.