Nierzadko można odnieść wrażenie, że życie mknie jak szalone. Mijają dni, tygodnie, miesiące, lata. Wszystko trzeba zrobić prędko. Jak w tym pędzie można znaleźć czas dla siebie? Zapiski naprędce to próba zatrzymania się choć na chwilę, aby pomyśleć o tym, co niesie nam każdy dzień.
Moja córka lubi taniec, zarówno ten nowoczesny jak i współczesny. Dwa razy w tygodniu uczęszcza na zajęcia do miejscowego Domu Kultury. Tam pod okiem instruktorki, nawiasem mówiąc osoby bardzo zaangażowanej i kreatywnej, moje dziecko z zapałem szlifuje taneczne umiejętności. I nie przeszkadza jej nawet późna pora treningów, które w piątek zaczynają się o 20.10. A córka jest zmęczona po tygodniu intensywnej nauki w szkole.
Na przełomie stycznia i lutego oraz w czerwcu organizowane są pokazy grup tanecznych. Pokazy jak pokazy, Jedne grupy prezentują się lepiej, inne troszkę mniej. Ale trzeba powiedzieć, że wszyscy starają się, jak potrafią.
Za to na widowni bywa różnie. Ponieważ sala jest niezbyt duża, to i miejsc mało, a potrzebujących sporo. Przychodzą całe rodziny, bo i rodzice, rodzeństwo, dziadkowie (razy dwa), bliżsi i dalsi krewni. Taka grupka potrafi zapełnić tak ze dwa rzędy. W tej sytuacji kiedy osobie udaje się przycupnąć na brzeżku krzesełka, może uważać się za szczęśliwca. Te występy są rejestrowane przez pracownika Domu Kultury i zawsze jest prośba, żeby w ich trakcie nie ograniczać pola widzenia. Jednak apel ten nie trafia do wielu rodziców. Albo przemieszczają się po widowni, albo stojąc i robiąc zdjęcia zasłaniają ogląd pozostałym widzom. Podczas występów niektórzy scenicznym szeptem komentują to, co dzieje się na scenie. Oczywiście wszelkie niedociągnięcia dostrzegają u innych dzieci. Bo przecież ich pociechy są rewelacyjne.
Po takich występach mam ambiwalentne uczucia. I rozterki. Iść czy nie iść kolejny raz? Ale przecież tam będzie występować moja córka i chcę ją zobaczyć na scenie. Bo wiem, że jest to dla niej ważne. A zatem idę. Staram się skupić tylko na występach uczestników, nie denerwować się tym, co dzieje się na widowni.
O czym mogą rozmawiać kobiety? O pracy, o swoich zainteresowaniach, o modzie, o przepisach kulinarnych. Jednak ich myśli zaprzątają dzieci. I nie ma też dużego znaczenia czy są to matki, czy kobiety bezdzietne. Wymieniają się doświadczeniami i poglądami nie z pustej ciekawości, ale z poczucia odpowiedzialności, troski.
W tym miejscu będą pojawiać się relacje z takich właśnie rozmów przy herbacie i domowych słodkościach. Spotkania odbywają się u Krysi.
My, mamy, też jesteśmy ważne
Ferie, wakacje to czas, kiedy my, mamy, możemy chociaż parę chwil poświęcić dla siebie. Odrobinę zrelaksować się, zastanowić nad priorytetami w naszym życiu, a może coś przewartościować. Przypomnieć sobie swoje plany, marzenia, być może nieco zakurzone. I może podjąć decyzję o ich realizacji, w większym lub mniejszym stopniu.
Lucyna
Tak naprawdę to nie mam czasu beztroskiego, żeby usiąść z książką czy też obejrzeć film. Nie oznacza to, że nie chodzę do kina, do teatru, na koncerty i nie czytam. Ale bardzo często w takich sytuacjach z tyłu głowy pojawia się myśl “No tak, relaksujesz się, a w tym czasie mogłabyś zająć się domem, a może pomocy potrzebują dzieci”. Odczuwam spokój z nutką beztroski wtedy, gdy w mojej rodzinie nic przykrego nie ma miejsca. Wiem, że to marzenie trochę nierealne, bo przecież życie nie składa się tylko ze szczęśliwych chwil. Przychodzą mi w tym momencie na myśl słowa starożytnego filozofa, który powiedział, że nie warto się martwić na zapas, bo kiedy jutro zamieni się w dzisiaj, to będzie czas na podejmowanie konkretnych działań, aby wyjść z opresji. Staram się o tym pamiętać, chociaż nie zawsze mi się to udaje.
Chciałabym mieć czas na pogłębianie swojej wiedzy czy to na kursach, czy warsztatach. I zawsze się zastanawiam czy poznawać nowe tematy, czy skupić się na tych, które już znam i nie są mi obce i właśnie z nich poszerzać wiedzę. Przyznam, że ta druga opcja jest mi bliższa.
Moim marzeniem są także podróże. Częste, ale niedługie. Tak na parę dni zmienić otoczenie.
Krysia
Moje marzenie? Wieść spokojne życie. Od czasu do czasu udać się w podróż w towarzystwie męża. Miastem, które chciałabym odwiedzić jest Paryż. Mogłabym także mieć więcej czasu na zajęcia sportowe, przykładowo kupić karnet na basen i w miarę regularnie z niego korzystać. Lubię aktywność fizyczną, toteż spacer, rower, a zimą łyżwy to moja pasja. Na tej bazie marzy mi się założenie klubiku fitness. Nie tylko sport zaprząta moją głowę. Lubię zgłębiać wiedzę z tych tematów, którymi się interesuję. Zależy mi także na spotkaniach z ludźmi, ale na to nie ma za dużo czasu. Co roku oczekuję wiosny, wakacji. Wtedy zasiadam z książką na balkonie i relaksuję się. Wytchnieniem dla mnie jest wyjście z domu czy też spotkania towarzyskie z moim rodzeństwem.
Agnieszka
Nie mam niesamowitych marzeń. Mam pragnienie, aby życie moje i męża było zawsze takie jak dotychczas. Lubię spacerować, podglądać przyrodę i po prostu się nią zachwycać. Wraz z mężem jeździmy na rowerach, chociaż chciałabym spróbować swoich sił w sportach wodnych. Zwracam także uwagę na proste, zdrowe żywienie, bo ta problematyka interesowała mnie od zawsze. Lubię prostotę, toteż nie otaczam się gadżetami. Nie przepadam za niespodziankami. O co chodzi? Staram się zaplanować swój dzień i realizować te założenia krok po kroku. To daje mi poczucie stabilności.
Nina
Lubię spotkania z moją siostrą i jej mężem, nawet te niezapowiedziane, chociaż muszę przyznać, że zakłóca to nasz codzienny rytm, głównie związany z odrabianiem przez dzieci lekcji. Ale jest miło, kiedy nas odwiedzają i bardzo się z tych wizyt cieszymy.
Chciałabym nauczyć się niemieckiego. Na razie próbuję samodzielnie, jestem pozytywnie do tego nastawiona, ale przydałaby mi się większa dyscyplina w tym zakresie. Także i umiejętność szydełkowania jest dla mnie frapująca.
Bardzo lubię odświeżać sobie to, co już wcześniej poznałam, bo co tu dużo mówić, dzięki temu potrafię pomóc moim dzieciom w nauce. Wielką frajdę mam, rozwiązując łamigłówki matematyczne.
Jestem domatorką. Lubię też podróżować, chociaż nie przepadam za tymi wszystkimi przygotowaniami. Ale kiedy już dotrę w nowe miejsce, zwłaszcza tam, gdzie jest ciepło i woda, to sprawia mi to radość.
Nie przepadam za zmianami, bo to wybija mnie z rytmu. Trudno mi je zaakceptować, chociaż nie wszystko co nowe, musi być niekorzystne. Cenię sobie spokój.
Porusza mnie muzyka. W przeszłości śpiewałam w chórze, fascynowały mnie też tańce ludowe. Radość sprawia mi także przebywanie z ludźmi.
Lucyna, czyli podsumowanie
Za Einsteinem można powiedzieć “Spokojne i skromne życie przynosi więcej szczęścia niż dążenie do sukcesu łączące się z ciągłym niepokojem”.
W tej rubryce będziemy proponować teksty, które mogą posłużyć rodzicom do rozmów z dzieckiem na temat problemów, z którymi może borykać się młody człowiek.
Dlaczego istotna jest umiejętność czytania?
Sięgnijmy po utwór Barbary Lewandowskiej “Poczytaj mi…”
Książeczkę można przeczytać lub opowiedzieć.
A oto pokrótce jej treść.
Była sobie Kasia. Mieszkała z mamą, tatą, siostrą Małgosią i bratem Michałem. Dziewczynka lubiła słuchać książkowych opowieści. A ponieważ nie potrafiła czytać, to prosiła albo rodziców, albo rodzeństwo, żeby czytali jej książki. Oni nie zawsze mieli czas, bo pracowali. A to mama wałkowała ciasto na pierogi, a to tata kopał ziemię, żeby ustawić kołki do nowego płotu, a to siostra zrywała truskawki i układała je w łubiankach, a to brat pracował w oborze. Ale Kasia nie dawała za wygraną, bo historia w książce była niezwykle ciekawa.
Opowiadała o pewnym kraju. Rządził tam król, mający aż siedem zalet. Był wesoły, niegłupi, dobry, czysty, pracowity, hojny i lubił dzieci. Miał jedną wadę, a mianowicie nie znosił muzyki i instrumentów. Tolerował tylko granie na bębnach. Ten władca nazywał się Antynutek, co oznaczało ‘przeciwny nutom’. Rozkazał swoim poddanym powyrzucać wszystkie instrumenty: skrzypce, fortepiany, gitary, flety, trąbki, cymbałki. Ci, którzy pozbyli się instrumentów, otrzymali od władcy krążek Dodo, który “nadawał się do wszystkiego: do gry w klasy, do turlania, do noszenia w kieszeni, do wrzucania do skarbonki i wyjmowania ze skarbonki. Owego krążka nie miało tylko trzech pasterzy, którzy mieszkali za siódmą górą i nic nie wiedzieli o rządach Antynutka. Pasterze, czyli Melodyn Pierwszy, Melodyn Drugi i Melodyn Trzeci lubili śpiewać. “Pewnego dnia melodia doleciała do króla Antynutka, który przybył w te strony, żeby polować na jelenie”. Tam też spotkał króla Pronutka, który “przepadał za nutami, piosenkami i muzykami”. Pronutek postanowił uhonorować pasterzy nagrodą za ich śpiewanie. I kiedy tak zastanawiał się, któremu z Melodynów wręczyć nagrodę, król Antynutek powiedział, że to jemu się ona należy.
Niestety, ale Kasia nie dowiedziała się, czy Antynutek otrzymał nagrodę, bo nikt nie miał czasu, żeby dokończyć czytanie baśni.
Dziewczynka postanowiła jak najszybciej nauczyć się literek po to, aby mogła sama czytać książki.
Porozmawiajmy z dzieckiem na temat utworu