Joanna Olech
Wydawnictwo Literatura, Łódź
WIEK: 12+
Joanna Olech to autorka znanych i popularnych wśród młodszych i nieco starszych czytelników powieści. Bo któż nie zna przygód Miziołka czy zmagań smoka Pompona. Tym razem do rąk czytelników trafił zbiór ośmiu opowiadań na dodatek z magią i dreszczem. I chociaż wydarzenia rozgrywają się jak najbardziej we współczesnym świecie, to przebiegu niektórych nie sposób wyjaśnić w sposób racjonalny. Każde opowiadanie ma swoich głównych bohaterów. Są to gimnazjaliści. Reprezentują oni różne typy zachowań.
Kornelia i Tymon z utworu “Lamusy” to inteligentni, mający pasje, biorący udział w olimpiadach naukowych młodzi ludzie. Muszą zmierzyć się z klasowym osiłkiem, niezbyt mądrym, ale ‘ustawionym’.
Kornel z opowiadania “Anyżkowe bliźniaki” z powodu sytuacji rodzinnej musiał zmienić szkołę. W nowej klasie od razu podpadł tamtejszemu przystojniakowi. Igor i jego poplecznicy wyżywali się na Kornelu, aż do czasu, kiedy sami na własnej skórze przekonali się, czym jest strach i upokorzenie.
Bohaterami utworu “Parasolnicy” są Miśka i Aleks. Na pierwszy rzut oka niczego nie można im zarzucić. Dziewczyna wygrała olimpiadę matematyczną, a chłopak jako kapitan drużyny koszykówki zyskał status szkolnej gwiazdy. Budzą sympatię czytelnika. I nagle niespodzianka. Kiedy nasi bohaterowie jadą w autobusie, zaczynają drwić z pary staruszków. Do czasu, aż sami w nadprzyrodzony sposób, starzeją się w błyskawicznym tempie. I stają się ofiarą niewybrednych żartów rówieśników. A także doświadczają dolegliwości ludzi w starszym wieku.
Bohaterką opowiadania “Mucha” jest Frania. To dziewczyna nieśmiała i zahukana. Uwielbiała jeździć na rowerze, bo tylko wtedy czuła się pewnie. Podczas jednej z takich przejażdżek połknęła Muchę. Nie był to jednak zwykły owad. Kiedy ów kosmiczny zwiadowca ‘skolonizował” organizm ziemskiej gimnazjalistki, ta stała się zupełnie inną osobą. Przeglądając się w lustrze, widziała atrakcyjną dziewczynę, która nie tylko potrafiła rozwiązać zadania z fizyki na różne sposoby (a nie był to ulubiony przedmiot Franciszki), ale też umiała bronić swoich spraw i umówić się na randkę z Tadkiem.
Inny charakter mają opowiadania “Magik” i “Bombka”. Przypominają powieść “Alicja w Krainie Czarów”. Są pełne dobrej energii.
Na uwagę zasługuje szata graficzna. Ilustracje utrzymane są w czerwono-czarnych kolorach. I jeszcze jedna rzecz warta odnotowani – numeracja stron. Otóż każde opowiadanie ma swoje logo. Jest to bardzo ciekawe rozwiązanie.
Wykonawca: Justin Hurwitz
Wytwórnia: Interscope Records
Data wydania: 09.12.2016
Gatunek: Soundtrack
Czas trwania: 45:53
Autor recenzji: Kamil Brycki, www.musictothepeople.pl
Dawno nie oglądałem musicali – nie tyle, co dobrych, co po prostu żadnych. Nie da się ukryć, że po gimnazjalnej przygodzie z “High School Musical” ten gatunek był przeze mnie umyślnie ignorowany, choć operę czy teatr muzyczny odwiedziłem w tym okresie nieraz. Jakiś czas temu jednak doszedłem do wniosku, że musicale przecież mogą być świetnym sposobem na miłe spędzenie czasu; na czystą, niczym niezmąconą dobrą zabawę i zmianę nastawienia na zdecydowanie bardziej pozytywne. A jeżeli nie przy wszystkich towarzyszą takie uczucia, to cóż – przy “La La Land” nie ma to dla mnie większego znaczenia.
“La La Land” jest filmem dobrym, nawet bardzo dobrym – nie wiem co prawda czy zasłużył aż na 7 Złotych Globów, jednak nie da się ukryć, że jest to musical niezwykle przyjemny w odbiorze i wywołujący falę pozytywnych emocji. Trochę humoru, dobrze skomponowanych i nieźle zaśpiewanych piosenek, mile dla oka układy taneczne i wymieszany klimat nowoczesności z atmosferą wieku XX […] złożyły się na absorbujące widowisko, które z powodzeniem wypełniło mi pewien sobotni wieczór. Musicale za to, jak wszyscy wiemy, mocno piosenkami stoją – czy i w tym wypadku?
Piosenki wokalne z “La La Land” są proste, regularnie przeplatane motywem towarzyszącym widzom i słuchaczom od początku filmu i niezwykle miłe w odbiorze. W trakcie samodzielnego odsłuchu (podczas seansu, kiedy dużo się dzieje na ekranie, trudno się skupić na samych piosenkach i muzyce) w zasadzie nie schodził mi uśmiech z twarzy – nie tylko ze względu na wspomnienia scen z seansu, ale również dlatego, że te piosenki są po prostu bardzo wesołe. Mówię tu oczywiście o dwóch moich faworytach: “Another Day of Sun”, gdzie po chociaż jednym przesłuchaniu zrozumiecie, o czym mówię oraz o “City of Stars”, które jest trochę wolniejsze, jednak świetnie wzbogacone o miłość i chemię pary śpiewającej. Do której jeszcze w tej recenzji wrócę.
Piosenek, wbrew pozorom, nie ma na tej płycie dużo – poza dwoma wyżej wspomnianymi mamy jeszcze popowy kawałek śpiewany przez Johna Legend, oczywiście świetnie wbudowany w całą koncepcję filmu, solowy pokaz Emmy Stone przy “Audition”, który wyciska łezkę z oka oraz jeszcze jeden duet – “A Lonely Night” – poprowadzony niczym kłótnia dwójki głównych bohaterów. Reszta ścieżki dźwiękowej to wariacje instrumentalne na podstawie tych piosenek i dzięki temu, w trakcie seansu, można było odczuć ciągły napływ pozytywnej energii. Trudno mi powiedzieć czy większa ilość piosenek byłaby lepsza, czy gorsza – jak dla mnie stosunek utworów wokalnych do instrumentalnych jest bardzo dobrze wyważony, choć z pewnością nie obraziłbym się, gdyby tego wokalu było jednak troszkę więcej.
Pozostając przy wokalu – ten Emmy Stone jest po prostu świetny. Dobrze się słucha jej głosu; jest ciepły i niewinny, dzięki czemu idealnie pasuje do odgrywanej przez nią postaci. Często przywodzi na myśl bujanie w obłokach, spełnianie marzeń, i dokładnie o to tutaj chodzi. Ryana Goslinga za to podziwiam za chęć nauki gry na pianinie, która z pewnością zabrała mu bardzo dużo czasu, ale i uwiarygodniła jego postać w “La La Land”. Prawdopodobnie do końca życia będę wypominał twórcom “Sherlocka” z BBC, że Benedict Cumberbatch nie wie nawet, jak prawidłowo chwycić smyczek – niezmiernie cieszę się, że w przypadku musicalu nikt nie popełnił tego niezwykle rażącego błędu.
Głos Goslinga za to jest niski i ciężki i średnio mi odpowiada. Na pewno przeszedł on odpowiednie szkolenie wokalne, aby móc zaśpiewać te wszystkie piosenki napisane na potrzeby filmu, jednak mi osobiście nie do końca się jego wokal podoba. Na szczęście nie określiłbym go jako tragiczny, lecz ewentualnie średni, co w połączeniu z Emmą Stone nie zaburza w ogóle odbioru filmu. Dodatkowo, tak jak wspomniałem wcześniej – za te wszystkie solówki klawiszowe oraz Seaboard jestem w stanie Goslingowi wybaczyć wiele.
“La La Land” jest niesamowicie szczęśliwym i wesołym filmem, który jednak nie kończy się typowym happy endem. Nie zmienia to jednak faktu, że w trakcie i seansu, i odsłuchu, trudno było mi odpędzić uśmiech z twarzy. W tym musicalu zadbano o wiele elementów i wszystkie bardzo dobrze ze sobą zagrały: i piosenki, i obsada, i klimat produkcji, i historia o spełnianiu marzeń i poszukiwaniu miłości. “La La Landu” zachęcam słuchać i zachęcam oglądać, ponieważ na pewno nie będzie to czas zmarnowany na głupoty. “City of Stars” o poranku gwarantuje dobry dzień – zobaczycie!
Reżyser: Filip Zylber
Wiek: 13+
O przyjaźni napisano wiele utworów, zaśpiewano mnóstwo piosenek. Ten motyw obecny jest w przysłowiach i porzekadłach, jak chociażby powszechnie znanym, że “prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”. O zasadach przyjaźni można też przeczytać w różnego rodzaju poradnikach. Nakręcono też i filmy. Jednym z nich jest polska produkcja “Po prostu przyjaźń”.
Film jest wielowątkowy z dość sporą galerią pierwszoplanowych postaci, połączonych ze sobą w rozmaite konfiguracje – pary czy grupy. Trzeba dosyć się skupić, aby śledzić ich losy, przeżycia i problemy, z którymi się zmagają, bo akcja toczy się wartko i nie ma za dużo czasu na bieżące przemyślenia czy refleksje.
Bohaterów tego filmu łączy przyjaźń, która wystawiana jest na różne próby, a ludzie muszą podejmować nie zawsze łatwe dla siebie decyzje. Bo oto na jednej szali stawiana jest dobra relacja z kumplem, a na drugiej dylematy natury moralnej. Przyjaciele muszą zmagać się z pokusami, jak m.in. kłamstwo, chciwość, nadwyrężenie własnej reputacji, lojalność, zaufanie, uczciwość. Ale przyjaźń zwycięża rozmaite przeszkody. Po takich kryzysach ludzie wychodzą wzmocnieni i doceniają wartość łączących ich relacji.
Pewnie za parę miesięcy nie będziemy mogli dokładnie odtworzyć losów bohaterów filmowych, ale warto mieć na uwadze zasady przyjaźni, o których była mowa a w filmie.